Author

Nolijka

Browsing

Marvel Zombies” od wydawnictwa Portal Games to nasza pierwsza gra z kultowej serii Zombicide, której ciężkie pudełko wypchane jest po brzegi samym dobrem. Gra robi ogromne wrażenie już od samego początku, ilość figurek jest ogromna, a samo wykonanie jest na świetnym poziomie. 

Marvel Zombies to gra kooperacyjna dla 1-6 graczy od 14 roku życia, a jedna rozgrywka powinna zająć około 60 minut. Nie jest to planszówka, w której będziecie musieli wysilać swoje szare komórki do granic możliwości, ale wspólnie (lub pojedynkę), trzeba będzie mieć dobrą strategię, aby nie polec na polu bitwy.

Zasady gry nie są trudne, a instrukcja może na początku zmrozić. Nas zmroziła, ale szybko okazało się, że większość to scenariusze do gry i od razu kamień spadł nam z serca. Zaczęliśmy od samego początku, jako laicy w temacie, co było bardzo w porządku, przeszliśmy przez pierwszy i drugi poziom bez większych problemów. W instrukcji dostępny jest także samouczek, którego także nie pominęliśmy. Dla osób, które mają pierwszy raz styczność z serią Zombicide, jest to bardzo dobre rozwiązanie. Instrukcja także jest szczegółowa i dokładna, nie pogubicie się grając w tę planszówkę, a jeśli jesteście fanami Marvela i lubicie współpracować, to będzie dla Was strzał w dziesiątkę.

Bohaterami są zombiaki i to Wy nimi jesteście! Wcielcie się w swoich ulubionych bohaterów, pokonujcie wrogów, pożerajcie postronnych i zaspokajajcie głód, a zwycięstwo będzie Wasze. Inaczej czeka zguba.

Osobiście jestem pod dużym wrażeniem tego, jak gra jest wykonana. Nie będę ukrywać, że w naszej kolekcji nie posiadamy zbyt wiele gier z tak dużą ilością figurek. Bardzo mi się podobają i stanowią ciekawy element gry, a plansze gracza dopełniają całości. W środku pudła (bo pudełko brzmi śmiesznie) znajdziecie jeszcze żetony, kostki oraz karty, a wszystko ma swoje miejsce.

Nasze wrażenia z gry są pozytywne i rozegraliśmy już kilka scenariuszy. Nie zawsze było łatwo, czasem coś zrobiliśmy bardzo źle i wyszło jak wyszło, a namnażanie przeciwników może przyprawić o zawrót głowy. Jeśli choć jeden z naszych bohaterów zginie, od razu przegrywamy całą rozgrywkę, dlatego ważne jest, aby dbać o wszystkich członków drużyny i konsultować swoje ruchy.

Jeśli lubicie Marvela, lubicie zombie, a kooperacja to Wasze drugie imię, ta gra będzie dla Was ideałem. Dajcie znać czy graliście w inne odsłony Zombiecide, czy może tak jak my, jesteście początkujący w tym temacie?

[WSPÓŁPRACA BARTEROWA]

Bardzo chcę pokazać Wam Was z jedną z fajniejszych gier, w jakie ostatnio miałam przyjemność grać z mężem. Tak bardzo wciągnęliśmy się w “Plemiona Wiatru”, że partyjki były na porządku dziennym. Codziennie. Po kilka. Serio! Gra zachwyciła nas nie tylko wizualnie, ale także fabularnie i z pewnością zostanie ona jedną z naszych ulubionych.

“Plemiona Wiatru” od wydawnictwa Lucky Duck to gra dla 2 do 5 graczy od 14 roku życia. Jedna rozgrywka powinna zająć orientacyjnie 20 minut/gracz. Nam zeszło oczywiście dłużej, lubimy się delektować grą, ale im dłużej graliśmy, tym szło nam to sprawniej. Jest to oczywiście naturalna kolej rzeczy, więc nic nowego tutaj nie odkryłam.

Do wykonania “Plemion Wiatru” nie mam żadnych zastrzeżeń. Drewniane elementy, solidne żetony, grube i ładne kafelki. Kolorowe karty, czytelne ilustracje i przejrzysta, lekka instrukcja sprawiają, że nic tylko grać! W dużym i wypełnionym po brzegi pudełku znajdziemy także plastikowe podstawki na karty. Jest to ogromny plus, ale też ma duże znaczenie podczas rozgrywki. Każdy z graczy otrzyma także swoją dużą planszę i niezbędne do gry komponenty. “Plemiona Wiatru” zajmują sporo miejsca po rozłożeniu, nie jest to oczywiście planszówka do plecaka.

Jaki jest zatem cel gry? W skrócie: ludzkość jak zawsze wszystko zepsuła i skaziła świat, niszcząc przy okazji wszystkie formy życia. Nielicznym grupom udało się przetrwać w nieskażonych obszarach i chronią się dzięki osadom zbudowanym w koronach drzew. Nazywają się Plemionami wiatru i uciekają przed skażeniem po niebie. Naszym zadaniem będzie walka ze skażeniem za pomocą magii żywiołów (woda, ziemia, ogień, powietrze) i dbanie o tę garstkę, której udało się przetrwać.

W grze nie ma negatywnej interakcji. Każdy dba o siebie, a jedyne co będzie tutaj negatywne to podbieranie sobie kart ze stosu dobierania. Może to denerwować, ale jest to zabawny element rozgrywki. My bardzo luźno podchodzimy do negatywnych interakcji, jakkolwiek to brzmi – mamy wtedy świetną zabawę.

Każdy z graczy będzie dbał o swoją wioskę i prowadził swoją rozgrywkę tak, aby zdobyć jak najwięcej punktów. Jest na to kilka sposobności i każda z nich przynosi inne korzyści. Warto znaleźć swoją taktykę, kombinować i próbować wielu możliwości, bo jest w czym przebierać. Regrywalność jest tutaj duża, nam “Plemiona Wiatru” jeszcze się nie znudziły, choć wiemy już co robić, aby wygrać. Jednak jak już wspomniałam, czasem naszą upatrzoną kartę weźmie przeciwnik i cała nasza misternie upleciona strategia idzie do lasu.

Jesteśmy zachwyceni “Plemionami Wiatru” i z pewnością będziemy grać w większym gronie. W dwie osoby gra się w nią doskonale, nie trzeba długo czekać na swój ruch, wszystko idzie płynnie. Same zasady są proste i nieskomplikowane, szybko można zapamiętać “co z czym”. Lubię takie gry, są przystępne dla każdego i nie zmrożą swoją złożonością. 

Współpraca barterowa z wydawnictwem Lucky Duck.

Chyba każdy z nas przechodził fascynację kosmosem i tym co odległe, przynajmniej tak było w moim przypadku. Jednak za moich dziecięcych lat, nie było pięknie wydanych pozycji o tej tematyce dla najmłodszych czytelników, a nudne i trudne do zrozumienia książki. 

Na szczęście czasy się zmieniły i nasze dzieci mogą przebierać w książkach, których ciągle przybywa. “Lśnij” od wydawnictwa Świetlik, to jedna z tych cudownie ilustrowanych pozycji, która przyciąga już samą okładką, a tytuł jest niezwykle intrygujący. Strasznie mi się podoba, nie tylko wizualnie, ale też i merytorycznie. Nie przytłacza, ilustracje są stonowane i zdecydowanie w moim klimacie. Ale czy spodoba się dzieciom? Tak! Jak już wspominałam, nie znajdziecie tam nudnych wywodów, lecz zwięzłe i wciągające opowieści nie tylko o planetach. 

Ten przewodnik po nocnym niebie nie skupia się na jednym, oczywistym. Będzie księżyc, słońce, planety (wybrane), ale także gwiazda polarna, kometa Halleya, droga mleczna czy Syriusz. 

W środku znajdziecie mnóstwo ciekawostek podzielonych w ramkach, wzmianki z przeszłości, historii i inne. Ich ogromnym plusem jest to, że są krótkie. Dla dzieci to ważne, szybko się nudzą i ciężko skupić ich uwagę w jednym miejscu na dłużej. Tutaj nie będzie tego problemu. Po książce można skakać z miejsca w miejsce i wybierać fragmenty, które przyciągają najbardziej. 

“Lśnij” to przepięknie wydana pozycja, w twardej oprawie i z ilustracjami, które zapadają w pamięć. Jej największym plusem są krótkie i zwięzłe teksty, ciekawy układ czy przeróżne wzmianki rozsiane po całej książce. Na końcu znajdziecie przydatny słowniczek z wybranymi terminami. 

Współpraca barterowa z wydawnictwem Świetlik. Autorami książki są Noelia Gonzalez oraz Sara Boccaccini Meadows. 

Jeśli książka Was zainteresowała, zachęcam do zerknięcia na CENEO.

Dzisiaj przychodzę do Was z książką dla dziewczyn, która nastawia pozytywnie do przeżywania okresu. “Poradnik pozytywnego przeżywania okresu. Wszystko o miesiączce” to bardzo praktyczna pozycja, w której znajdziecie niezbędne informacje na temat menstruacji i nie tylko. 

Książka jest kolorowa, bardzo przyjemna dla oka, czytelna i obrazowa. Odpowie na mnóstwo pytań, dostarczy szczere i przydatne porady, a na końcu znajdziecie słowniczek oraz indeks, dzięki którym poruszanie się po tej pozycji nie sprawi Wam żadnej trudności. 

“Wszystko o miesiączce” stara nastroić pozytywnie choć wiadomo, że nie wszystko jest malowane w jasnych barwach i cięższe rozdziały również znajdziecie w środku. W tej książce nie ma nudy, nie ma suchych faktów, których czytanie sprawi, że zaśniecie. Jest napisana naprawdę fajnie, lekko i przyjemnie, a wstawki w postaci “Moja historia” bardzo ją urozmaicają i pokazują przykłady wzięte z życia. 

Poradnik przeprowadzi Was przez podstawy, obrazowo przedstawi wnętrze ciała, skupi się także na okresie w praktyce i okresopozytywności. Przykłady zaczerpnięte są z życia codziennego, książka podpowie także jak radzić sobie w szkole, jak w ogóle rozmawiać o miesiączce i wróci do przeszłości wspominając, jak wstydliwy był to kiedyś temat. Obecnie nadal jest to poniekąd temat “tabu”, choć zdecydowanie nie można tego porównywać do ubiegłych lat. Jest lepiej, ale jeszcze nie idealnie. 

Dobrze że powstają takie książki, które nie straszną, a wręcz zachęcają do głębszego zapoznania się z tematem. Świetna pozycja dla dorastających dziewczyn. 

Współpraca barterowa z wydawnictwem Nasza Księgarnia. Autorką książki jest Chella Quint. Ilustracje stworzyła Giovana Medeiros.

Jeśli książka Was zainteresowała, zachęcam do zerknięcia na CENEO.

Na nasz stół trafiły niedawno “Podwodne miasta”, które są grą typu euro. Jedna rozgrywka powinna zająć około 80 minut, a nam zeszło dwa razy tyle, co świadczy tylko o tym, jak mało mamy do czynienia z takimi grami, ale też i o tym, że “Podwodne miasta” to wymagający przeciwnik. Z pewnością zostanie jednym z ulubieńców i na stałe wpisze się w nasz planszowy repertuar. Dzięki temu nabierzemy większej wprawy i po kilkuset rozgrywkach, z pewnością dotrzemy do tego „40 minut na gracza” ;)

„Podwodne miasta” od wydawnictwa Portal Games to gra skierowana dla osób od 14 roku życia i dla 1 do 4 graczy. Jedna rozgrywka powinna zająć od 40 do 160 minut w zależności od ilości zawodników.

Zasady wydadzą się Wam banalne chwilę po tym, kiedy tylko je zrozumiecie i się z nimi zapoznacie. Nie ma tutaj głębszej filozofii, zagrywacie karty, zdobywacie surowce i budujecie swoje podwodne miasto. Gry typu euro charakteryzują się niewielką interakcją pomiędzy graczami, tutaj nie uświadczycie jej wcale. Choć ja kocham gry, w których można wbijać sobie nóż w plecy, tak tutaj skupiam się na rozbudowie mojego miasta i zasobach. Są one bardzo ważne, nie tylko dają punkty na koniec gry, ale przede wszystkim możemy za nie kupować budynki, tunele czy ulepszenia. Uwielbiam zbieractwo, więc takie planszówki są dla mnie idealne.

Nie będę tłumaczyć Wam zasad, bo są one cudownie opisane w instrukcji, nie ma sensu jej przepisywać. Skupię się na grze ogólnie, aby każdy mógł zadecydować, czy to planszówka dla niego. Gra wymaga dużej powierzchni, aby rozłożyć planszę i wszystkie komponenty oraz planszetki gracza. Rozgrywka jest długa, niezwykle przyjemna, satysfakcjonująca i naprawdę trzeba przy niej myśleć! Losowość występuje przy dobieraniu kart, a wszystkimi pozostałymi ruchami dysponujemy sami. Nasza decyzyjność jest tutaj kluczowa, a czasem pochopne posunięcia mogą zniweczyć cały majestatyczny plan. Można wybrać wiele dróg rozwoju, gra jest mocno regrywalna i daje mnóstwo możliwości. Bardzo przypadła nam do gustu, zdecydowanie brakował takiej planszówki w naszej domowej kolekcji.

Wizualnie także jestem na tak, nie mam do niej żadnych zastrzeżeń. Bardzo podobają mi się kopuły/miasta oraz budynki., są kolorowe i błyszczące. Czego chcieć więcej? Jedynie plansze gracza mogłyby być ciut grubsze, ale z drugiej strony leżą w jednym miejscu przez całą grę, raczej nic im się nie stanie przy odpowiednim użytkowaniu. Wszak nikt rzucać nimi nie zamierza, chyba że ktoś tutaj nie potrafi przegrywać, wtedy nie odpowiadam za trwałość materiału. Ponadto w środku znajdziecie mnóstwo komponentów! Od kopuł po kolorowe budynki, karty i masę żetonów. Uwielbiam zbieractwo, a „Podwodne miasta” mocno przypadły nam do gustu. Moim zdaniem jest świetna na dwóch zawodników, gra się doskonale, a niebawem przetestujemy ją także w większym gronie, choć czuję, że może być zdecydowanie ciężej ze względu na ograniczoną liczbę ruchów w danej turze.

Grę do recenzji otrzymałam dzięki współpracy barterowej z wydawnictwem Portal Games. Serdecznie dziękuję!

“Babel” pióra Rebecci F. Kuang to książka wyjątkowa, poruszająca tak wiele ważnych tematów, obok których nie można i nie powinno się przejść obojętnie. Choć dotyczy dawnych czasów, mam wrażenie, że mimo wszystko świat utknął gdzieś pomiędzy. 

Rasizm jest czymś dla mnie osobiście niepojętym i nigdy go nie zrozumiem, ponieważ nie ma on dla mnie jakiegokolwiek sensu i racji bytu. W książce jest tak klarowny, że aż boli. Nie dotyczy to tylko koloru skóry, czy pochodzenia, ale też płci. Kobiety uznawano za gorsze i niegodne, a zniesienie niewolnictwa nie każdemu było w smak. To tylko ułamek góry lodowej tematów, jakie autorka porusza w swojej najnowszej książce “Babel”. 

Tomiszcze jest naprawdę potężne i przepięknie wydane. Pokochałam tę książkę już od pierwszych stron i dałam się ponieść cudownej opowieści o nauce, tłumaczeniach, językach i magii, która w wyjątkowy sposób pojawia się w książce. Nośnikiem jest srebro, a kluczem słowa, którymi nie każdy potrafi władać dogłębnie. Aby poznać jakiś język na każdej płaszczyźnie, trzeba w nim także śnić i nie chodzi tutaj tylko o język ojczysty, naturalnie. 

Dzieci o wyjątkowych zdolnościach były wyrwane ze swojego życia, aby móc kształcić się pod okiem wymagających profesorów łaciny, greki i szlifować najważniejsze umiejętności. Studia na Oxfordzie to prestiż o jakim mogli marzyć tylko nieliczny, a Robin do nich należał. Choć jego dzieciństwo nie należało do najszczęśliwszych, wydawałoby się, że los jaki został mu podarowany to dar. I tak właśnie było, dopóki Robin nie zaczął myśleć samodzielnie. 

“Babel” to fascynująca książka, to powiew świeżości i bardzo interesujące przedstawienie magii. Jednak co przeraża mnie w tej książce najbardziej to to, że wiele rzeczy można przenieść w nasze czasy i poczuć jedynie gorycz i rozczarowanie tym, że postęp się gdzieś zatrzymał i poszedł w złym kierunku. “Babel” daje do myślenia i wymaga skupienia podczas czytania. 

Współpraca barterowa z wydawnictwem Fabryka Słów.

Bardzo lubimy proste i szybkie gry dla dzieci o jasnych i przejrzystych zasadach. Taką grą jest właśnie „Hotel pod pajęcza siecią” od wydawnictwa Muduko, która zachwyciła na ilustracjami, szybką rozgrywką oraz subtelną, choć upierdliwą negatywną interakcją. W grach skierowanych dla młodszych graczy jakakolwiek rywalizacja może być dla dzieci problemem, jednak w przypadku tej karcianki, mojej prawie 7 latce zupełnie to nie przeszkadza.

Gra przeznaczona jest dla 2 do 4 graczy oraz dla dzieci od 5 roku życia. Jedna rozgrywka powinna zająć orientacyjnie około 15 minut.

WYKONANIE

Jak wszystkie gry Muduko, które posiadamy w kolekcji, Hotel pod pajęczą siecią nie odstaje jakością wykonania od innych. W niewielkim pudełku znajdziemy kolorowe karty, cztery plansze z hotelami oraz instrukcje. Hotele wykonano z grubej tektury, karty natomiast są standardowe. W środku nie znajdziemy już więcej elementów więc jak widzicie, jest to gra kompaktowa. Ilustracje są cudowne, uwielbiam wszystkie! Moje serce skradł jednak czarny bohater, jakim jest pająk.

ROZGRYWKA

Hotel pod pajęczą siecią to bardzo przyjemna i lekka karcianka, w której naszym zadaniem jest jak najszybsze zakwaterowanie sześcionożnych gości. Jednak będziemy musieli uważać na niepożądanych lokatorów i wystrzegać się uroczego pająka oraz łakomego karalucha. Aby zwabić niektórych gości, będziemy mogli użyć do tego słodkiego miodu, ale jak wspominałam wcześniej, pewien głodny jegomość tylko na niego czyha, aby nam go po prostu zjeść. Karta z karaluchem zgarnia cały nasz miód dla siebie i będziemy musieli odrzucić wszystkie miody.

Złośliwy pająk z przyjemnością wystraszy zakwaterowanych, pojedynczych gości z hotelów konkurencji. Jednak nie zrobi zamieszania wśród pary tych samych owadów. Oni będą odpoczywać w najlepsze i nie straszne im żadne pajęczaki.

Naszym głównym zadaniem jest zakwaterowanie trzech par owadów wskazanych na planszach hoteli. Nic prostszego, ale musimy liczyć na szczęście, miodek i dobre karty.

PODSUMOWANIE

Hotel pod pajęczą siecią od wydawnictwa Muduko to jedna z przyjemniejszych i bardzo lekki gier w jakie ostatnio graliśmy. Dobrze działa na dwie osoby i na trzy. Rodzinne granie jest zabawne pomimo lekkiej negatywnej integracji, którą nie wszystkie dzieci lubią. Oczywiście można ją pominąć i wykluczyć z gry karalucha i pająka, jednak ja nie jestem zwolenniczką takich rozwiązań, ale wiem, że niektórzy tak grają i nikomu to nie przeszkadza. Dlatego jeśli pozbędziemy się tych kart z talii, rozgrywka będzie jeszcze szybsza choć nudna. Zgadzam się z wiekiem na pudełku i nie polecam gry dla młodszych dzieci, właśnie ze względu tego dreszczyku emocji, który sprawdza się u nas. Zawsze gramy według zasad, jeśli jakaś gra jeszcze nie „pyka”, po prostu dajemy jej czas.

Dzięki temu, że w Hotel gra się naprawdę szybko, jesteśmy w stanie rozegrać kilka gier pod rząd z uśmiechem i przyjemnością. Takich właśnie gier szukamy do grania z naszą córką. Nie należy do cierpliwych osób, a karcianki to coś, co lubi najbardziej. Gra zawiera niewiele elementów, nad którymi trzeba się skupić, a kolorowe i przyjemne dla oka ilustracje, zachęcają do gry.

Współpraca barterowa z wydawnictwem Muduko.

W Sagradę, od wydawnictwa Foxgames, chciałam zagrać od bardzo, bardzo dawna. Jednak jakimś trafem nie nadarzyła się ku temu okazja, aż do niedawna. Dzięki uprzejmości wydawnictwa miałam ogromną przyjemność zapoznać się nie tylko z grą podstawową, ale także z najnowszym dodatkiem jakim jest „Chwała”.

Zasady gry zrozumieliśmy bardzo szybko posiłkując się filmikiem obejrzanym na YT i posiłkując się instrukcją w miejscach, w których nie wszystko było dla nas jasne i zrozumiałe. Na szczęście papierowe zasady są przedstawione w jasny i klarowny sposób, dlatego szybko zabraliśmy się za rozgrywkę bez dodatku. Dopiero po kilku partiach w podstawową wersję, dołączyliśmy do gry „Chwałę” i po sprawnym przeczytaniu instrukcji, szare kostki dołączyły do zabawy.

WYKONANIE

Zacznę od tego, że gra jest świetnie wykonana począwszy już od samego pudełka, które jest twarde i solidne. Nie ma w nim także miejsca na powietrze, a wszystkie elementy mają swoje miejsce. Dodatek „Chwała” mieści się w niewielkim pudełeczku, którego zawartość spokojnie pomieści się w podstawie. Kolorowe kostki są cudowne i bardzo kolorowe, kocham je! Uwielbiam tak barwne gry cieszące oko. Kartonowe witraże do układania kostek również wykonano z grubej tektury, a ich ornamenty to barwna uczta. Sagrada to pięknie wydana gra, w której każdy element jest starannie wykonany.

Kostki będziemy trzymać w specjalnym, czarnym woreczku, a tor rund oraz punktacja otrzymały specjalną planszetkę. Znaczniki uznania także cieszą, każdy ozdobny element w grze dodaje jej +10 do atrakcyjności, przynajmniej dla mnie. Bo jestem sroką.

ROZGRYWKA

Naszym zadaniem jest stworzenie jak najpiękniejszego witrażu za pomocą kolorowych kostek. Jednak zadanie wcale do najłatwiejszych nie należy, ponieważ ogranicza nas szereg zasad. Kostki w tym samym kolorze nie mogą stykać się bokami podobnie jak kostki o tych samych wartościach. Pierwsza kostka musi być ułożona przy krawędzi lub w narożniku, a kolejne dokładane kostki muszą w jakiś sposób się ze sobą stykać. Czasem bywa tak, że coś nam kompletnie nie pasuje, ale zawsze mamy wybór i dodatkowe karty, za które możemy poświęcić nasze znaczniki uznania. Wsuwane karty wzorów witraży także mają swoje ograniczenia jak kolor pola lub wartość kostki. Nic tutaj nie jest łatwe, a dodatkowo musimy spełnić cele indywidualne i grupowe jeśli chcemy zwyciężyć.

Gra wymaga logicznego myślenia, planowania, strategii i trochę szczęścia. Wszak nie zawsze kości będą po naszej stronie, a losowość jest tutaj spora. Na ratunek przybywają karty narzędzi, a dodatek „Chwała” wprowadza kilka urozmaiceń, ale też utrudnień. Szare kostki dodają różnorodności i wymagają jeszcze większego kombinowania.

Dodam tylko, że „Chwała” to trzeci z mniejszych dodatków. Nie miałam okazji grać w dwa poprzednie, ale jestem bardzo ciekawa jaką różnorodność wprowadzają do gry.

Gra przeznaczona jest dla 1-4 graczy oraz dla osób od 13 roku życia. Jedna rozgrywka powinna zająć orientacyjnie od 30 do 45 minut.

PODSUMOWANIE

Gra Sagrada wraz z dodatkiem „Chwała” od wydawnictwa Foxgames to prawdziwa przyjemność. Po pierwsze jest naprawdę piękna. Jestem zakochana w jej kolorach i wykonaniu! Barwy są cudowne, intensywne i po prostu ładne. Nie mogę się na nią napatrzeć i aż chce się w nią grać, do tego świetnie prezentuje się na regale. Rozgrywka jest wymagająca, ale nie długa, ogranicza nas ilość rund. Jest to dobre rozwiązanie szczególnie dla osób, którzy nie mają wiele czasu na godzinne rozgrywki. Tutaj jedną grę spokojnie można zamknąć w 30 minutach. Jest to luksus, szczególnie po całym dniu pracy bądź opieki nad dziećmi. Dodatkowym atutem jest to, że Sagrada posiada tryb jednoosobowy o specjalnych zasadach. Ja zdecydowanie wolę rywalizacje, nie sięgam raczej po takie rozwiązania w tego typu grach, w których mogę zdobywać punkty i wygrywać, o przegranej nie ma naturalnie mowy.

Choć wspominałam, że rozgrywka jest wymagająca to jednocześnie bardzo przyjemna i satysfakcjonująca. Nie jesteśmy w stanie zaplanować każdego swojego ruchy ze względu na losowość i życzliwość kostek, ale musimy mieć na uwadze ułożenie naszego witrażu oraz celów. Każdy szczegół jest tutaj ważny, a pomyłka bądź pominięcie ruchu mogą kosztować nas drogocenne punkty.

Sagrada to tytuł, który z pewnością będzie u nas gościł często głównie dlatego, że gra jest szybka, zasady nie są skomplikowane, a walory estetyczne tej gry to jest ogromny plus.

Współpraca barterowa z wydawnictwem Foxgames.

Cześć! Dzisiaj mam dla Was coś innego, mianowicie grę przeznaczoną dla nieco starszych graczy bo od 13 roku życia i jest nią oczywiście „Epic. Pojedynek” od wydawnictwa IUVI GAMES. Jest to gra dla dwóch osób, czyli idealna dla nas (dorosłych) na późne wieczory i szybkie partyjki. Jednak my dopiero uczymy się tej gry i chociaż jesteśmy już po kilkunastu pojedynkach, nadal każdy z nas chce wygrać i nasze ruchy są często spowolnione ;D Liczny jednak na to, że praktyka czyni mistrza, a mistrzem zostanę właśnie ja! :D

Gra przeznaczona jest dla dwóch osób i dla graczy od 13 roku życia. Jedna rozgrywka powinna zająć około 20 minut.

ZAWARTOŚĆ PUDEŁKA I WYKONANIE

W środku znajdziecie oczywiście karty, ponieważ Epic to gra karciana, żetony złota (dwustronne), żeton tury, przewodnik (szybki start), znaczniki życia, karty pomocy oraz naturalnie instrukcję. Wszystkie elementy są starannie wykonane, a karty najlepiej trzymać w koszulkach, żeby posłużyły nam na mnóstwo fascynujących rozgrywek. Grafiki są piękne i niezwykle kolorowe, uwielbiam taki styl!

O CO W GRZE CHODZI?

„Pierwsza wojna bogów roztrzaskała wszechświat na kawałki…”, ale kiedy w końcu doszli do porozumienia, połączyli siły, a dzięki temu mogli odbudować to co zniszczyli. Wojny mogli prowadzić dalej, ale jako swoich narzędzi mogli używać potężnych czempionów i niszczycielskich wydarzeń tylko w świecie śmiertelników.

Karty podzielone są na 4 stosy, z których do wyboru mamy cztery przynależności: dobry, dziki, zły i światły, oznaczone odpowiednimi symbolami. Każdy z graczy wybiera po dwa stosy i tworzy z nich talię. Otrzymuje także po jednym dwustronnym żetonie złota i to w zasadzie tyle. Można zacząć grę! Nie będę rozpisywać się w szczegółach, ponieważ wszystko pięknie jest opisane w instrukcji.

OGROMNYM jak dla mnie plusem jest dodany „Przewodnik – szybki start”, który w prosty i przystępny sposób pokazuje jak poruszać się po grze, prowadząc nas za rękę. Przyznam szczerze, że sprawdziło się to u nas doskonale, po pierwszej rozegranej próbnej partyjce, mieliśmy już pojęcie jak grać i radzić sobie samemu. Oczywiście korzystaliśmy z pomocy instrukcji czy przewodnika, aby rozwiać drobne wątpliwości, ale uważam, że taki papierowy tutorial to doskonałe rozwiązanie zarówno dla początkujących jak i zaawansowanych graczy, którzy pierwszy raz stykają się z daną pozycją.

W grze chodzi naturalnie o to, aby pokonać przeciwnika i doprowadzić do tego, aby na jego znaczniku życia widniało piękne ZERO. Wtedy naturalnie wygrywa druga osoba. Można wygrać także wtedy, jeśli dany gracz ma dobrać kartę z talii, ale jest ona pusta. Jest to niezwykle rzadki przypadek, ale nie niemożliwy. Nam się jeszcze nie przytrafiło ;D

PODSUMOWANIE

Gra „Epic. Pojedynek” to idealna gra dla dwóch graczy, którzy uwielbiają negatywną interakcje i wbijanie sobie noża w plecy. Polecam także parą, jako „grę rozwodową”, jest to nasz ulubiony typ rozgrywki. Kiedy myślę, że moja obrona jest nie do przejścia, wtedy dostaję w twarz kartą wydarzenia, rujnującą cały mój wspaniały i nikczemny plan. Wtedy mam ochotę rzucić swoimi kartami w przeciwnika, ale że jesteśmy dorosłymi i poważnymi osobami grającymi w planszówki, oczywiście potrafimy nad sobą panować. Także nerwy na bok i gramy dalej! Udało mi się wygrać wiele pojedynków, jednak najbardziej pamiętam te epicko przegrane, czasem szybko, czasem bronię się do ostatniej licznikowej kropli krwi. Gra jest dla mnie wymagająca i bardzo mnie to cieszy, ponieważ trzeba dokładnie przemyśleć każdy swój ruch. Źle zagrana karta może oznaczać porażkę. Bolesną porażkę, a czasem ciężko to znieść :D

„Epic. Pojedynek” bardzo nam się spodobał, świetnie sprawdza się nam podczas wieczornego odpoczynku na „szybką” rozgrywkę. W naszym przypadku nie możemy nazwać rozgrywanych partii szybkimi, ponieważ nadal uczymy się gry, a nie jest to takie łatwe! Praktyka czyni mistrza, a ja bardzo lubię wygrywać w gry planszowe, dlatego starannie planuję swoje ruchy wiodące mnie do zwycięstwa. Albo sromotnej przegranej. Bywa i tak :D

Z pewnością wielu z Was zastanawia się nad podobieństwem do Hero Realms czy Star Realms. Chociaż gry wyglądają bardzo podobnie, muszę przyznać, że EPIC jest (przynajmniej dla mnie) o wiele bardziej wymagającą i trudniejszą grą. Każdy ruch musi być przemyślany, jest dużo podchwytliwych kart doprowadzających mnie do pasji. Dlatego właśnie lubię „Epic”, za tę odmienność i różność. Z pewnością stanie się jedną z naszych ulubionych gier, ponieważ najczęściej gramy właśnie w szybkie gry przeznaczone dla dwóch graczy.

Lubicie gry przestrzenne? Ja zawsze uważałam, że nie jestem dobra w te klocki, ale kiedy przyszły pewne KLOCKI, to nieco zmieniłam zdanie. Chociaż wydaje mi się, że to zależy od tego z kim się gra. Z moim mężem gra mi się w tę grę super łatwo, ale z kimś innym już miałam okazję polegnąć. Jesteście ciekawi gry RECTO VERSO? Zapraszam!

Gra przeznaczona jest dla 2-6 graczy i dla dzieci od 8 roku życia. Jedna rozgrywka powinna zająć orientacyjnie 30 minut.

ZAWARTOŚĆ PUDEŁKA I WYKONANIE

Bardzo lubię gry, w których do grania wykorzystujemy pudełko. Dzięki temu wszystko jest w jednym miejscu i nic się nie marnuje. Recto Verso jest zgrabne, ładne i porządnie wykonane. Drewniane klocki mają piękne kolory, są dobrze zrobione, nigdzie nie odchodzi farba i są dokładnie pomalowane. Łatwo się je układa ponieważ są dosyć duże i przyjemnie się nimi gra. Karty są standardowej grubości, podobnie jak dwustronna plansza do grania, którą wykładamy na górę pudełka. Kolorowe żetony wykonano z grubszego kartonu, nie martwiłabym się o jakiekolwiek zniszczenie.

RECTO VERSO prezentuje się fantastycznie nie tylko dzięki drewnianym elementom, ale także porządnemu wykonaniu i pięknym kolorom, które od razu przyciągają wzrok. Przynajmniej tak jest w moim przypadku. Wszystko co kolorowe i cukierkowe, ja jestem kupiona!

JAK GRAĆ?

W RECTO VERSO możecie grać zarówno w wariant dwuosobowy jak i wieloosobowy, z tym że gra dla dwóch zawodników to wersja kooperacyjna. Tutaj celem jest przejście przez siedem etapów, a na każdy z nich macie tylko dwie minuty.

Aby zacząć grę, najpierw wybieramy kartę z talii. Do dyspozycji mamy poziom łatwiejszy oraz trudniejszy z jednym klockiem (czerwonym) więcej. Wkładamy ją we właściwe miejsce i zaczynamy układanie. Razem z naszym partnerem musimy ułożyć swoje wzory, które ostatecznie są jedną całością. Podczas rozgrywki możecie i nawet musicie się ze sobą komunikować, ale nie możecie podglądać jaką konstrukcję ma Wasz partner. Po przejściu wszystkich etapów, podliczcie punkty (punktacja znajduje się na boku pudełka i zależna jest od czasu, w jakim wykonaliście budowlę) i sprawdźcie tabelę zwycięstwa, czy zostaliście Królami Konstruowania.

W wariancie wieloosobowym potrzebne będą żetony, które ustalą z kim w danej rundzie będziecie budować. Jeżeli oboje polegniecie, nikt nie dostanie punktów. Osoba, która akurat nie bierze udziału w grze, ustawia stoper. Gdy pierwszy budujący uważa, że skończył budowlę mówi „Recto!”, a druga osoba „Verso!”. Zwycięstwa punktowane są odpowiednimi żetonami, a na koniec gry podliczane są wszystkie punkty. Gracz, który zgarną ich najwięcej, wygrywa!

PODSUMOWANIE

Gra RECTO VERSO od wydawnictwa Egmont, to fantastyczna gra przestrzenna, która rozrusza Wasze szare komórki. Jest wymagająca, ale przy odpowiedniej komunikacji i zgraniu, poradzicie sobie z nią bez problemów. Ja grałam z kilkoma różnymi osobami i przyznam szczerze, że najlepiej idzie mi z mężem. Pewnie dlatego, że on posiada wyobraźnie przestrzenną i prościej mu z porozumiewaniem się ze mną i szybkim układaniem swoich klocków. W razie czego korekta następuje błyskawicznie, a wspólnymi siłami idzie nam bardzo dobrze. Nie mogę tego jednak powiedzieć o grze z kimś innym. Wtedy Recto Verso to dla mnie droga przez mękę i niezwykle cierpię podczas potyczki. Oczywiście w pozytywny sposób, lubię gry logiczne, a presja czasu jest tutaj dodatkowym czynnikiem pozytywnego stresu i adrenaliny.

RECTO VERSO oceniam bardzo pozytywnie. Przede wszystkim ma ogromny plus za znakomite wykonanie i pomysł na wykorzystanie każdego elementu gry, nawet wyprasek! Są one na dnie pudełka, aby wszystko do siebie idealnie pasowało. Klocki także są przepiękne. Piękne gry wabią więcej graczy, a czego chcą gracze? Więcej towarzystwa do grania!

Gra wymaga także świetnej komunikacji, dlatego tutaj RECTO VERSO dostaje kolejnego plusa. Żeby wygrać należy się ze sobą porozumieć, bo bez tego nie będzie punktów i nikt nie zostanie Królem Konstruowania. Przecież chyba każdy chce mieć taki tytuł? Ja chcę!