Author

Nolijka

Browsing

Cześć! Lubicie gry matematyczne? Lubicie matematykę w ogóle? :D Ja należałam (i w sumie należę) do osób, które matematykę omijają szerokim łukiem. Nigdy jej nie umiałam, nie lubiłam i zawsze ciągnęło mnie bardziej w stronę artystyczną. Za to mój mąż potrafi liczyć w pamięci tak duże kwoty, że ja po prostu tego nie pojmuję. Ale to dobrze! Przynajmniej nasza córka bez problemu rozwiąże z nim każde zadanie :D Dla dzieci z pomocą przychodzi gra „MOJA!” od Zu&Berry, która spodobała się nawet mnie, a to już naprawdę duży sukces :D

Gra przeznaczona jest dla dzieci od 6 roku życia i dla 1 do 6 graczy. Jedna rozgrywka powinna zająć orientacyjnie 15 minut.

ZAWARTOŚĆ PUDEŁKA I WYKONANIE

MOJA! jest grą karcianą, składającą się z 55 kart działań oraz 69 kart liczb (i oczywiście instrukcji). Karty są bardzo dobrze wykonane, obrazki mają intensywne barwy, a całość prezentuje się bardzo zachęcająco. Zawsze zwracam uwagę na kolory i wykonanie – ładna gra to zawsze ogromny plus! Jestem sroką, nie wstydzę się niczego! :D

JAK GRAĆ?

Na początku każdy z graczy otrzymuje pięć kart liczb. Pozostałe karty odkładamy zakryte na stół. Gracz rozpoczynający odwraca pierwszą kartę ze stosu działań i kładzie ją tak, aby była widoczna dla wszystkich. Gracze jak najszybciej starają się ułożyć działanie składające się z DWÓCH kart liczb, które trzymają na ręce. Musimy ułożyć jedno z dwóch działań wskazanych na karcie – odejmując jedną od drugiej lub dodając. Kiedy już jesteśmy pewni swojego wyniku, rzucamy karty na stół i krzyczymy: „MOJA!”. Następnie omawiamy swoje działanie wspólnie sprawdzając, czy jest poprawne. Jeżeli wszystko się zgadza, dobieramy dwie nowe karty liczb na rękę. Jest to podstawowy wariant gry. Gra posiada również inne warianty, które szczegółowo omówiono w instrukcji. Są to między innymi: ekspres (2-4 graczy), impreza (2-6 graczy), kanada 47 (2-6 graczy), 5×5 (wariant solo).

PODSUMOWANIE

W grę grałam standardowo z mężem, z którym w takich rozgrywkach nie mam najmniejszej nawet szansy. A to dlatego, że takie działania ma w małym paluszku i od dziecka potrafił liczyć w pamięci nawet duże działania :D Gra jest jednak przeznaczona dla dzieci od 6 roku życia i oczywiście poradziliśmy z nią sobie bez problemu. Moja 4 latka jest jeszcze na nią za mała, ale nam się bardzo podobało. Na pewno przyda się nam kiedy Lili będzie już potrafiła liczyć na tyle, aby w nią grać i wspomóc się w nauce. „MOJA!” będzie idealnym dopełnianiem podczas nauki prostych działań matematycznych, czytelne i jasne karty liczb oraz działań na pewno zachęcą niejednego przedszkolaka do korzystania z nich. Nie tylko podczas zabawy, ale także nauki. Bardzo cieszy mnie fakt, że na rynku pojawia się coraz więcej gier, które poprzez zabawę zachęcają dzieci do nauki. Przy tej prostej, rodzinnej grze matematycznej, można naprawdę miło spędzić czas i świetnie się przy tym bawić. Psychologowie zalecają, aby młodsze dzieci, które dopiero zaczynają przygodę z działaniami matematycznymi, używały do gry przeróżnych pomocy takich jak patyczków, kuleczek, czy innych przedmiotów, które pomogą im w liczeniu. Kolejnym etapem będzie liczenie na palcach, a na samym końcu liczenie w pamięci. Uważam, że to naprawdę świetne rozwiązanie, wprowadzające dodatkowe elementy do gry. Grę polecam także wszystkim dzieciom, które mają opory przed matematyką – ta kolorowa gra naprawdę powinna zachęcić je do wspólnej zabawy :)

Hejka hej! Lubicie gry, które wymagają szybkości i refleksu? Ja bardzo! Kiedy dochodzi do tego ograniczony czas, emocje sięgają zenitu. Przy okazji musimy się skupić i poprawnie odpowiadać na pytania uważając przy tym, aby nie powtórzyć odpowiedzi przeciwnika! Jesteście ciekawi co fajnego kryje w sobie gra „Moje na górze” od firmy Alexander? Zapraszam!

Gra przeznaczona jest dla dzieci od 5 roku życia i dla 3 do 6 graczy.

ZAWARTOŚĆ PUDEŁKA I WYKONANIE

Gra „Moje na górze” jest wykonana bardzo fajnie. Łapki zdecydowanie nie są jednorazowego użytku, oczywiście nie nadają się także do innych zadań specjalnych :D Używane zgodnie ze swoim przeznaczeniem – czyli do grania tej konkretnej gry, powinny posłużyć nam na długo. Karty są średniej grubości, a plansza i podkładka z naprawdę solidnego i grubego kartonu. Bardzo podoba mi się kostka i jej intensywne kolory. Ogólnie cała gra jest bardzo kolorowa i przyciągająca wzrok.

Pudełko zawiera:
– planszę
– klepsydrę
– 6 pionków
– 6 łapek
– 165 kart pytań
– kostkę
– podkładkę
– instrukcję

JAK GRAĆ?

Celem naszej gry jest dotarcie pionkiem do mety. Zawodnik, który dokona tego jako pierwszy – wygrywa! To oczywiste :D Na początku rozkładamy wszystkie elementy tak, aby każdy gracz miał do nich łatwy dostęp (czyli do podkładki, na której będziemy układać nasze łapki, oraz klepsydry i kart). Rzucamy kostką, na której znajdują się powtarzające się trzy kolory (różowy, żółty i niebieski). Gracz prowadzący głośno odczytuje pytanie we wskazanym przez kostkę kolorze. Pozostali gracze kładą swoje łapki na podkładce, jednocześnie odpowiadając na pytanie. Zawodnicy muszą być szybcy i uważać na to, aby nie powtórzyć odpowiedzi przeciwnika – po każdej poprawnie udzielonej odpowiedzi, przekładamy łapkę na samą górę stosu łapek :D Czynność powtarzamy, aż do momentu przesypania się piasku w klepsydrze. Gracz, którego łapka znajduje się na górze w momencie zatrzymania czasu, przesuwa się pionkiem po planszy w kierunku mety.

PODSUMOWANIE

Po pierwsze gra „Moje na górze” bardzo podoba mi się wizualnie. Kolory są cudowne, aż miło się na nie patrzy :D Po drugie – łapki! Jest to naprawdę świetny element, który dodaje grze atrakcyjności i z pewnością zachęci dzieciaki do zabawy. Uważam, że gra świetnie sprawdzi się w większym gronie, my niestety graliśmy tylko we dwoje, ale też dawało radę :) „Moje na górze” sprawdzi się wśród dzieci, które uwielbiają wyścigi i świetną zabawę. Dodatkowo trzeba odpowiadać na pytanie – nie zawsze takie banalne! Czasem trzeba się też troszkę zastanowić i pilnować swojej łapki! Przy okazji musimy słuchać tego, jakich odpowiedzi udziela nasz przeciwnik, aby się nie pomylić. Jest to naprawdę świetna gra na ćwiczenie podzielności uwagi, koncentrację, refleks i szybkość. Do tego zapewnia świetną zabawę! Kart z pytaniami jest mnóstwo – aż 165, a na każdej z nich są 3 pytania! Poniżej wklejam Wam kilka zdjęć, abyście sami mogli się przekonać, że tak prosto nie będzie :) Oprócz świetnej rozrywki gra dostarcza także element edukacyjny, a ja zawsze powtarzam, że nauka przez zabawę to naprawdę idealne połączenie!

Hejka hej! Przychodzę do Was z kolejną bardzo kolorową grą od Zu&Berry i są to Matrioszki! Znacie te popularne rosyjskie laleczki? Pamiętam, że jako dziecko miałam ich kilka i cieszę się, że moja córka także dostała w prezencie jedną :) Bardzo ją lubi! Ale wróćmy do tej uroczej gry – refleks i spostrzegawczość są tutaj na pierwszym miejscu! Kolorowa i pełna Matrioszek zachwyci niejednego malucha.

Gra dedykowana jest dzieciom od 4 roku życia i dla 2 do 6 graczy. Uważam, że dzieci mogą w nią „grać” także same, tak jak moja córka. Jedna rozgrywka powinna zająć orientacyjnie 20 minut.

ZAWARTOŚĆ PUDEŁKA I WYKONANIE

Matrioszki wykonane są z grubszej tektury i są naprawdę solidne. Nic nie powinno im się stać, nawet przy długim i intensywnym użytkowaniu. Karty z kolorami również są twardsze i nie prześwitują. Kolory są intensywne i wyraźne, a całość bardzo ładnie się prezentuje. Idealna gra, żeby przyciągnąć uwagę dzieci.

Pudełko zawiera:
– 20 kart matrioszek
– 40 kart kolorów
– instrukcję

JAK GRAĆ?

Wszystkie karty Matrioszek rozkładamy na stole laleczkami w naszą stronę, a zakryte karty układamy na środku. Prowadzący odwraca jedną kartę tak, aby wszyscy widzieli kolory. Kto pierwszy znajdzie odpowiadającą kolorom Matrioszkę, jak najszybciej stara się odtworzyć jej gest. Jeżeli wszystko zostało prawidłowo pokazane, zawodnik zdobywa kartę koloru, a Matrioszka wraca na swoje miejsce. Gra kończy się w momencie, kiedy na stole zabraknie kart z kolorami, a wygrywa osoba, która ma ich najwięcej.

PODSUMOWANIE

„Matrioszki” od Zu&Berry bardzo nam się podobały. Wiadomo że głównymi odbiorcami są maluchy, ale ja też lubię kolorowe rzeczy – jestem jak sroka, co tu ukrywać :D Za pierwszym razem grałyśmy troszkę inaczej niż w instrukcji – w zasadzie Lili grała sobie sama. Odkrywała karty po kolei i dopasowywała do nich matrioszki. Jakimś trafem złożyło się tak, że kolory nam się nie powtórzyły i zebrała prawie wszystkie urocze laleczki. Kolejne partie rozgrywałyśmy już normalnie – z pokazywaniem gestów i ze zbieraniem kart :) Oba warianty (jeden trochę oszukany :D) bardzo jej się spodobały. „Matrioszki” to moim zdaniem bardzo dobra gra dla 4 letnich dzieci – utrwala kolory, wymaga szybkości, refleksu oraz spostrzegawczości. Gesty należy odwzorować jak najdokładniej – są proste, ale przy pośpiechu łatwo można się pomylić :D Dla dzieci będzie to świetna frajda, bo oprócz odnajdywania kolorowych laleczek, będą mogły pokazywać śmieszne gesty i zbierać punkty. Element rywalizacji jest bardzo widoczny, więc dzieci będą musiały pogodzić się z utraconymi punktami. Bardzo się cieszę, że powstaje tak dużo nowych gier skierowanych dla najmłodszych dzieci – ciekawych i interesujących gier! Takie właśnie są „Matrioszki”.

Cześć! Dzisiaj mam dla Was coś dla nieco starszych dzieci, czyli jedną z nowości od Muduko i są nią „Sąsiedzi”. Bardzo przyjemna gra „rozwodowa”. Jesteście ciekawi? Zapraszam!

Gra przeznaczona jest dla 2 graczy od 7 roku życia. Chociaż moim zdaniem, każdy może w nią grać, a dla małych dzieci może posłużyć jako układanka. Jedna rozgrywka powinna zająć około 15 minut.

ZAWARTOŚĆ PUDEŁKA I WYKONANI

Wszystkie kafelki są fantastycznie wykonane. Grube, twarde i moim zdaniem niezniszczalne! :D Łatwo się je układa i nawet moja 4 latka lubi układać sobie „Sąsiadów” dla zabawy.

Pudełko zawiera:
– 12 płytek łąki
– 12 płytek zagród owiec
– 12 płytek zagród królików
– instrukcję

JAK GRAĆ?

„Sąsiedzi” są grą, której zasad nauczy się każdy w mniej niż dwie minuty. Najpierw musimy rozłożyć 12 kafelków łąki – naprzemiennie. Raz my, raz przeciwnik. Następnie zaczynamy układać na łące nasze kafelki. ZAWSZE zaczynają króliki! Raz my – raz przeciwnik. Układamy nasze kafelki dopóki nie będziemy mieli już miejsca na dokładanie kolejnych. Gra składa się z dwóch tur i polega na wymianie zagród. Raz nam przypadną urocze króliczki, a raz słodkie owce. Za każdą nie ułożoną zagrodę otrzymujemy punkty karne – za króliki jest to 1 punkt, za owce 2 punkty. Na koniec gry podliczamy punktację. Osoba, która zdobyła ich więcej – przegrywa. I to by było na tyle :D

PODSUMOWANIE

Na początku mojego wpisu nazwałam tę bardzo niewinnie wyglądającą grę „rozwodową”. Dlaczego? Otóż już śpieszę z wyjaśnieniem. Banalne zasady mogą zmylić każdego i zwieść na manowce najbardziej zaciekłego w bojach gracza. Tak było i moim przypadku, gdzie ja – jako miłośniczka negatywnych interakcji w grach – byłam pewna swego! Taaaak. Zaczęłam grać z moim mężem i tyle z tego było. Po kilku porażkach nakazałam grę schować i zamknąć na klucz :D Jestem w tej grze strasznie kiepska, chociaż wydaje się, że naprzemienne układanie kafelków to zabawa dla dzieci. „Sąsiedzi” są grą logiczną wymagającą spostrzegawczości, myślenia przestrzennego, przebiegłości, nikczemności, złośliwości (:D) i przewidywania. Każdy nasz przyszły ruch z łatwością może zablokować nasz wróg numer jeden i tyle z naszych niecnych planów. Dlatego musimy myśleć i jeszcze raz myśleć. Bardzo polecam Wam sąsiadów, jest to bardzo szyba i przyjemna gra dla każdego :)

Dzisiaj mam dla Was grę, której premiera odbędzie się już 7 sierpnia! Jest nią „Bałagan w przedszkolu” – bardzo prosta i przyjemna gra, nie tylko dla maluchów! Zapraszam :)

Dzieci w przedszkolu bawią się wesoło, Wszystkie zabawki rozrzucone wkoło! Kredki i pędzle leżą w różnych kątach, A teraz pora bałagan posprzątać!”

wierszyk pochodzi z gry

Gra dedykowana jest dla dzieci od 4 roku życia i dla 2-6 osób. Jednak rozgrywka powinna zająć orientacyjnie 15 minut.

ZAWARTOŚĆ PUDEŁKA I WYKONANIE

Okrągłe kafelki wykonano z grubszej tekturki i na pewno posłużą nam na bardzo długo. Papierowe skrzyneczki musimy samodzielnie złożyć, ale jest to bardzo proste i wygodne. Trzeba jednak troszkę uważać, żeby nie zniszczyć papierowych elementów, ponieważ nie są one zbyt trwałe. Ciągłe składanie i rozkładanie może je szybko zniszczyć.

Pudełko zawiera:
– 48 okrągłych kafelków
– 6 skrzyneczek do samodzielnego złożenia
– żeton bałaganu
– instrukcję

JAK GRAĆ?

Celem gry „Bałagan w przedszkolu” jest zebranie jak największej liczby okrągłych kafelków. Naszym zadaniem jest porównywanie wyłożonych na stół kafelków, a osoba, która jako pierwsza odnajdzie parę identycznych przedmiotów, zdobywa dwa kółeczka.

Każdy z graczy na początku gry otrzymuje swoją własną skrzyneczkę. Następnie wszystkie kafelki odwracamy do dołu i mieszamy. Następnie odwracamy jeden dowolny kafelek i układamy go na środku naszych kółeczek. Pierwszy gracz odwraca kolejny dowolny zakryty kafelek i kładzie go w widocznym dla wszystkich miejscu. Pierwsza osoba, która zobaczy dwa takie same przedmioty, szybko kładzie rękę na żetonie bałaganu i głośno podaje jego nazwę. Jeżeli odpowiedź jest poprawna, wrzuca do swojej skrzyneczki dwa okrągłe kafelki.

Gra kończy się w momencie, kiedy nie ma już żadnego żetonu, który można odwrócić. Następnie wszyscy zawodnicy wyjmują swoje zdobycze ze skrzyń i wygrywa gracz, którego stosik jest najwyższy.

Dostępne są jeszcze dwa dodatkowe warianty gry dla bardziej wymagających zawodników, które szczegółowo zostały opisane w instrukcji.

PODSUMOWANIE

„Bałagan w przedszkolu” to iście bałaganiarska gra już dla najmłodszych dzieci! Połączenie memo z popularnymi grami na spostrzegawczość to naprawdę dobry pomysł, chociaż moja córka wciąż nie jest aż tak bardzo przekonana do typowych gier memo. Jednak w tym przypadku do zabawy skusiły ją urocze malutkie skrzyneczki, zbieranie kółeczek i wrzucanie ich niczym najcenniejszy skarb. Dużą frajdę sprawiało jej także znajdowanie i nazywanie tych samych przedmiotów – to ma już opanowane do perfekcji. Grałyśmy w najprostszy wariant i córka mogła bawić się chwilkę nawet sama. Podobało jej się również to, że musi ręką zakrywać duży żeton bałaganu. Tych kilka elementów naprawdę bardzo urozmaica tą prostą i bardzo kolorową grę. Skrzyneczki zachęcą niejednego przedszkolaka do zabawy, a największą frajdą będzie wyciąganie kółek i układanie stosiku, aby porównać kto jest wygranym. Podczas gry w „Bałagan w przedszkolu” dzieci muszą się skupić i skoncentrować. Spostrzegawczość jest tutaj bardzo potrzebna bo bez niej ani rusz! Motyw ze sprzątaniem także jest świetny, mojej córce najbardziej podobało się oczywiście to, że przedszkolaki tak bardzo nabałaganiły, ale równie ochoczo pomagała im sprzątać wszystkie zabawki :D

„Zadania z rysowania” będzie świetną gratką dla dzieci, które uwielbiają suchościeralne pisaki, czyli idealne dla mojej córki, która faktycznie bardzo je lubi. Mamy już kilka książeczek i kolorowanek z takimi pisakami, więc „Zadania z rysowania” od razu jej się spodobały.

„Zadania z rysowania” od Kukuryku, dedykowane są dla dzieci od 3 do 7 roku życia.

ZAWARTOŚĆ PUDEŁKA I WYKONANIE

Zgrabne pudełko zawiera 16 dwustronnych tablic o wymiarach 113 x 163 mm. W zestawie otrzymujemy także czarny suchościeralny pisak oraz ściereczkę. Wszystkie karty są bardzo dobrze wykonane, ilustracje są kolorowe i ładne. Z doświadczenia wiem, że pisak na pewno wystarczy na długo – mocno nasączony.

JAK SIĘ BAWIĆ?

Zasady są banalne i wszystkie zadania napisane są na tablicach. Na kartach trzeba dorysować brakujące elementy, na przykład zęby krokodyla, paski zęby, pisklęta, jabłka i wiele innych.

PODSUMOWANIE

Zabawki edukacyjne, których głównym tematem są pisaki suchościeralne, to zawsze u nas strzał w dziesiątkę. Córka nie denerwuje się, że coś jej nie wyszło, że wyjechała za linie, lub coś po prostu poszło nie tak – wie, że zawsze może to zetrzeć i zacząć od nowa. Za każdym razem może narysować coś innego, wymyślić inny wzór i mieć nieskończenie wiele możliwości. O wiele lepiej idzie jej kolorowanie takich obrazków – jest bardzo precyzyjna. Kiedy robiła dzisiaj kropeczki wężowi starała się wykonać zadanie bardzo dokładnie. Buźki na dyniach malowała kilka razy, to jeden z jej ulubionych motywów :D Zadania są bardzo proste i dopasowane do wieku dzieci. 3 latki spokojnie poradzą sobie z najprostszymi zadaniami, niektóre są trudniejsze i wymagają logicznego myślenia. Bardzo polecam Wam zabawkę suchościeralnymi pisakami, pomagają ćwiczyć koordynację ruchową i wielkim plusem jest to, że można próbować i próbować. Dzieci w pewnym wieku denerwują się kiedy im coś nie wychodzi, dlatego takie rozwiązanie jest świetne! „Zadania do rysowania” kosztują mniej niż 20 złotych i z czystym sumieniem je Wam polecam :)

I’m a Vet to świetny zabawkowy zestaw weterynaryjny dla małych miłośników zwierzaków. Świetnie pokazuje jak o nie dbać, co im może dolegać i podpowiada w jaki sposób leczyć. I’m a Vet od Ludattica do zabawy wykorzystuje także ulubione maskotki naszych pociech, które dzieci z pewnością chętnie wyleczą. Jesteście ciekawi na czym to wszystko polega? Zapraszam!

Zabawka przeznaczona jest dla dzieci od 3 roku życia. Dzieci mogą bawić się w nią samodzielnie lub wspólnie, w większym gronie.

ZAWARTOŚĆ PUDEŁKA I WYKONANIE

Wszystkie elementy, które otrzymujemy w pudełku, są bardzo dobrej jakości. Drewniane przyrządy są naprawdę fajne, tekturowe pudełeczka także powinny posłużyć nam na długo. Tabletki (których jest mnóstwo!) są zrobione z grubej tektury, podobnie jak narzędzia i inne potrzebne do leczenia rzeczy. Karty z chorobami są nieco cienkie, ale nie na tyle, żeby nam to przeszkadzało. Naklejki wielokrotnego użytku do przyklejania na książeczki weterynaryjne – nigdy nie miałam zaufania do takich wynalazków, ale na razie dają radę. Zobaczymy ile wytrzymają :) Wszystkie elementy mają ładne kolory i od razu wiadomo co jest czym, nie trzeba się nad tym zastanawiać.

Pudełko zawiera:
– elementy kliniczne z kształtami przyrządów
– zestaw drewnianych przyrządów (stetoskop, strzykawka i drewniana łopatka)
– 3 książeczki weterynaryjne
– 12 kart opisu choroby
– 6 pudełeczek na lekarstwa
– blister z pigułkami
– plastry oraz naklejki wielokrotnego użytku
– instrukcję

JAK SIĘ BAWIĆ?

Na początku należy zebrać swoje ulubione pluszaki, czy inne zabawki przedstawiające zwierzaki, a naszym zadaniem jest wcielenie się w weterynarza. Następnie wybieramy kartę z opisem choroby i wykonujemy wszystkie zabiegi, analizując przy tym chorobę, na którą cierpi nasz zwierzak. Do dyspozycji mamy także karty chorób, w których możemy zaznaczać naklejkami wykonane zadania. Czerwona naklejka oznacza, że zabieg musimy powtórzyć, zielona – nasze zwierzątko jest zdrowe! Oczywiście dzieci mają pełną dowolność w zabawie :)

PODSUMOWANIE

U nas w domu zwierzaki są, były i będą. Moja córka wychowywała się z kotem, fretkami, teraz mamy psa, kota i papugę. Uwielbia je i kocha wszystkie zwierzaki, które spotyka. Bardzo pilnuję, by żadnego nie męczyła, i starała się zrozumieć, że zwierzę też czuje i myśli. Dlatego „I’m a Vet” jest idealną zabawką dla mojej 4 latki. Super jest to, że musimy zaangażować swoje własne zabawki, aby było kogo leczyć i tym samym dziecko może wykorzystać swoje ulubione przytulanki. Nie należy sugerować się obrazkami innych zwierzaków na kartach – ważne w tym przypadku są choroby i to na nich podczas zabawy powinniśmy się skupić. Lili zabawka bardzo się spodobała, co zresztą widać. Plusem jest także to, że można podczas zabawy wytłumaczyć dziecku do czego przydają się lekarstwa, tabletki, strzykawka i inne rzeczy, których niejeden maluch bardzo się boi. „I’m a Vet” ma naprawdę bardzo wiele zalet, a największą jest wartość edukacyjna, jaką ze sobą niesie. Oczywiście w tej kwestii bardzo przyda się rodzic, który wszystko wytłumaczy i pokaże co i jak. Zabawka może pomóc także dzieciom, które boją się wizyty u lekarza – Lili tłumaczyła swoim zwierzakom, że nie ma się czego bać, głaskała je i przytulała. Skoro one się nie boją, to maluchy tym bardziej nie powinny podczas wizyty u lekarza :) Myślę, że jest to też dobry kierunek, aby łatwo i przyjemnie tłumaczyć dzieciom takie rzeczy. Nauka poprzez zabawa to ZAWSZE idealne rozwiązanie i ciągle będę to powtarzać :D Polecam!

Tę grę moja córka dostała na swoje 2 urodziny i podobnie jak inna gra dla maluchów – „Złap zwierzątko”, trochę musiała poczekać. Lili przechodziła etap „rzucam wszystkim co popadnie” i rzucanie kostką w tamtym czasie odpadało, bo mogło się to skończyć różnie :D. Niestety nie trafiłam z pierwszą grą w ogóle i wiek był jeszcze nieodpowiedni na takie zabawy. Wyjmowałam ją co jakiś czas i pokazywałam, w pewnym momencie zagrałyśmy „normalnie” od A do Z. I od tamtej pory grywałyśmy w nią od czasu do czasu, później była nieodłącznym elementem każdego dnia. Myślę, że fajnie jest pokazywać maluchom takie proste gry i w pewnym momencie w końcu załapią. Ja miałam problem z moją córką, bo zajęło nam to trochę czasu, ale nie poddawałam się i oto jest wielbicielka gier planszowych :)

Gra dedykowana jest dla dzieci od 2 roku życia i dla 1-4 graczy.

ZAWARTOŚĆ PUDEŁKA I WYKONANIE

Gra wykonana jest idealnie dla małych dzieci. Elementy są duże, solidne i ciężkie. Kafelki również zrobione są z grubszej tektury i ciężko je uszkodzić. Grę stworzono z myślą o 2 letnich maluchach, moja córka kiedy po raz pierwszy zaczynała w nią „grać” jeszcze zdarzyło jej się czymś rzucić, ale mimo to nic się nie zniszczyło. Trzeba jednak wyciągnąć grę w odpowiednim momencie, bo tymi elementami można naprawdę coś lub kogoś uszkodzić.

W pudełku znajdziemy:
– koszyk
– 4 duże, okrągłe kafle z drzewami
– 16 dużych drewnianych figurek owoców (4 śliwki, 4 gruszki, 4 zielone jabłka, 4 czerwone jabłka)
– 4 kafelki ścieżki
– drewnianego kruka
– dużą drewnianą kostkę
– instrukcję

JAK GRAĆ?

Gra jest banalnie prosta i jest to gra kooperacyjna. Naszym zadaniem jest zebranie owoców z sadu do naszego koszyka, zanim zrobi to kruk. Rzucamy kolorową kostką, na której poza kolorami odpowiadającymi kolorom owoców, znajduje się także obrazek kruka oraz koszyk. Jeżeli wyrzucimy kruka, musimy poruszyć się nim o jedno pole do przodu na naszej ścieżce. Jeśli kruk dojdzie do furtki przed nami – przegrywamy. Jeżeli wypadnie koszyk – zbieramy do koszyka dowolny owoc z sadu. Jeżeli jakikolwiek kolor – wrzucamy do koszyka owoc w odpowiednim kolorze. I tyle :)

PODSUMOWANIE

„Moja pierwsza gra: W ogrodzie” jest naprawdę bardzo prosta, idealnie nadaje się na pierwszą grę ze względu na swoje duże elementy i proste zasady, a także piękne, wyraźne barwy. Jest bardzo trwała, jeszcze nic nam się nie uszkodziło po takim czasie. Gra uczy kolorów, nazw owoców i jest grą, w której możemy przegrać. W moim odczuciu tor kruka mógłby być o 2 kafle dłuższy, bo jak się wyrzuci kruka 4 razy pod rząd (losowość! :D) no to rozgrywka szybko się kończy. Przy tej grze zauważyłam, że mojej córce bardzo spodobało się poruszanie krukiem po polach i często oszukiwała specjalnie ustawiając kruka na kostce, aby nim pochodzić. Później latała ptaszyskiem, kradła owoce i wrzucała do koszyka :D Zawsze to dodatkowy wariant gry! „Dobiegnij krukiem jak najszybciej do furtki i ukradnij wszystkie owoce z sadu mamusi” Polecam :D

„Zwierzaki Dziwaki” to jedna z dwóch gier, którą dostałam do recenzji w ramach Klubu Małego Recenzenta od Kukuryku z czego naprawdę bardzo się cieszę! Mamy już kilka gier z tego wydawnictwa, więc z niecierpliwością czekałam na nowości. Jesteście ciekawi co to za Dziwaki u nas zawitały? Zapraszam!

„Zwierzaki Dziwaki” z wydawnictwa Kukuryku, dedykowane jest dla dzieci od 3 roku życia oraz dla 1-4 graczy.

ZAWARTOŚĆ PUDEŁKA I WYKONANIE

Gra składa się z samych kafelków, które wykonane są z grubszej tektury. Ilustrację są świetne – bardzo różnorodne i kolorowe. Jakość jest dobra, nie mam żadnych uwag :D Kafelki zrobione są w dwóch rozmiarach i wszystkie mają kształt prostokąta. Są także duże, co jest sporym plusem i ułatwieniem dla najmłodszych graczy.

Pudełko zawiera:
– 12 fioletowych kart zwierzaków
– 12 żółtych kart dziwaków
– 36 elementów układanki
– kostkę do gry
– instrukcję

JAK GRAĆ?

„Zwierzaki Dziwaki” posiadają dwa warianty gry oraz układankę. W pierwszym z nich wszystkie elementy układanki (36 kafelków) rozkładamy czerwoną stroną z cyframi do góry. Do tego wariantu będziemy potrzebować także kostki oraz 12 fioletowych kart ze zwierzakami. Każdy z graczy bierze 3 fioletowe karty i układa je przed sobą. Następnie pierwszy zawodnik rzuca kostką i odwraca kafelek z taką samą liczbą oczek. Jeżeli odsłonięta część pasuje do któregoś z naszych trzech zwierzaków – zachowujemy ją – jeśli nie, odwracamy. Celem gry jest odnalezienie wszystkich elementów naszych trzech zwierzaków, a wygrywa gracz, któremu uda się to jako pierwszemu.

Drugi wariant przeznaczony jest dla mniejszych dzieci, w którym nie trzeba używać kostki. Elementy układanki (36 kafelków) układamy ilustracjami do góry. W tej rozgrywce używamy 12 żółtych kart dziwaków, które układamy tak, aby wszyscy gracze mieli do nich dostęp. Każdy z zawodników dobiera po jednej zakrytej karcie i kładzie ją przed sobą. Na znak start wszyscy gracze odsłaniają jednocześnie karty i jak najszybciej starają się ułożyć swojego dziwaka. Kiedy któryś z zawodników skończy, dobiera kolejną kartę. Wygrywa osoba, która ułoży jak najwięcej dziwaków.

Ostatnim wariantem jest układanka, w którą dziecko może bawić się samo, do woli układając Zwierzaki Dziwaki. Możliwości jest MNÓSTWO, bo aż 1320! :D Niektóre połączenia wychodzą naprawdę komiczne, spróbujcie!

PODSUMOWANIE

Kiedy tylko zobaczyłam „Zwierzaki Dziwaki” wiedziałam, że spodobają się mojej córce. Ledwo otworzyła pudełko od razu zaczęła po swojemu układać elementy i żartować z Dziwaków, nie wiedząc nawet o co w tej zabawie chodzi. Bardzo spodobało jej się łączenie zwierzaków nie do pary, a najbardziej krokodyl z mackami ośmiornicy :D Grałyśmy w oba warianty, jednak na chwilę obecną ominęłyśmy kostkę i po prostu je sobie układałyśmy. Wszystkie Zwierzaki oraz Dziwaki zostały równiutko ułożone i obejrzane na wszystkie strony. Gra jest bardzo fajna, a co najważniejsze – prosta! Jest to kolejna pozycja wydawnictwa Kukuryku w naszej kolekcji i podobnie jak „Skrzaty” – zachwyciła nas. Z czasem na pewno zaczniemy grać także w trudniejszy wariant rozgrywki, póki co korzystamy z dobroci układanki i mnóstwa możliwości.

Aktualna cena to około 20 złotych.

Puzzle zna chyba każde dziecko i każdy dorosły, a my mamy ich naprawdę sporo. Niedawno do naszej kolekcji dołączyły także Puzzle Lisciani, których jeszcze nie miałyśmy okazji układać. Nie są to jednak zwykłe układanki, mają coś ekstra! Zapraszam :)

Puzzle przeznaczone są dla dzieci od 3 roku życia.

ZAWARTOŚĆ PUDEŁEK I WYKONANIE

Puzzle ze Świnką Peppą składają się z 35 elementów i są to puzzle dwustronne. Dodatkowo w pudełku znajdziemy 4 postacie z bajki wraz z podstawkami, którymi możemy odgrywać przeróżne scenki. Mają one jeszcze jedną szczególną zaletę – są aksamitne w dotyku! Tak milusich puzzli nie miałam jeszcze nigdy.

Puzzle z kociakami znanymi z bajki 44 Koty, składają się z 24 elementów i również są to puzzle dwustronne. Jednak w tym przypadku z tyłu znajdziemy czarno-białą układankę do kolorowania. W zestawie otrzymujemy pisaki w czterech kolorach. Moim zdaniem lepiej jest kolorować puzzle kredkami – papier wtedy nie namoknie.

JAK SIĘ BAWIĆ?

Puzzli chyba nikomu nie trzeba przedstawiać, jednak chciałabym tylko napisać kilka słów na temat dodatkowych elementów, których nie ma w pospolitych układankach. W puzzlach z Peppą znajdziemy 4 kartonikowe figurki z podstawkami. I tak oto George został rycerzem, a Peppa księżniczką z damami dworu. Na odwrocie puzzli znajdziemy planszę z ilustracjami, które przydadzą się do odgrywania scenek i zabawy.

Na puzzlach z kociakami znajdziemy dużą kolorowankę, którą również musimy sami ułożyć. Spokojnie możemy rysować po niej kredkami (co zalecam) – pisaki dołączone do zestawu są tak mocno nasączone, że papier po chwili staje się mokry i zaczyna się zwijać. Kolory są naprawdę ładne i pisaki na pewno się nie zmarnują. Jest to zawsze miły dodatek, który dzieci mogą wykorzystać w każdy inny sposób. Kolorowanki na odwrocie to zawsze dobry pomysł i świetne wykorzystanie pustej strony puzzli.

PODSUMOWANIE

Puzzle Lisciani znalazły się wysoko na liście naszych ulubionych układanek. Nie tylko ze względu na wykonanie, ale także na dodatkowe elementy. Puzzle nie są powyginane, dobrze do siebie pasują, nie są „luźne” i nie latają, a także leżą prosto. Uwierzcie mi, że posiadamy puzzle, które wręcz falują na płaskich powierzchniach i absolutnie nie da się ich naprawić. W przypadku puzzli Lisciani, które miałyśmy przyjemność układać, nic takiego się nie dzieje, co zresztą widać na zdjęciach :). Puzzle z kociakami są duże i kolorowanie ich zajmie nam trochę czasu, więc to nie jest tak, że po pierwszym razie już się nudzą. Moja córka naprawdę bardzo lubi puzzle i wielokrotnie układa swoje ulubione. Natomiast ilustracja z Peppą to strzał w 10 -motyw idealnie trafił w gusta mojej 4 latki.